• Legendy o Nasutowie

        • Legenda o Nasutowie

                          W roku 987 książę Mieszko I razem z drużyną,przybył na ziemie nieznane.

                  Rozpalili ognisko i wyjąwszy z tobołków kocioł, przystąpili do przyrządzania strawy. Nagle zauważyli pędzącego wprost na nich dzika. Jeden z wojów Mieszka I dobył toporka i jednym celnym rzutem zabił dziką świnię. W obozie zapanowała wielka radość, wreszcie znużeni podróżni mogli liczyć na pożywny posiłek. Kucharka – zielarka, którą Mieszko zawsze zabierał na swoje wyprawy, w mig uporała się ze zdobyczą i po chwili nad ogniskiem roznosił się smakowity zapach pieczystego. Wędrowcy przysiedli przy dwóch małych jeziorach, gdzie złowili jeszcze kilkanaście ryb i nucąc tęskne pieśni, ułożyli się do snu. Rankiem zwinęli obóz i ruszyli przez las, kierując się na południe.  Nagle drogę zastąpiło im nieznane plemię. Rozpoczęła się potyczka. Sam książę ranił kilku przeciwników,  tym samego wodza, który nazywał się Nasut. Kiedy jego współplemieńcy zauważyli co się stało, poddali się i przeszli w niewolę księcia.

                  Książe, jak na chrześcijanina przystało, kazał pogrzebać Nasuta, a miejsce, gdzie stoczono potyczkę nazwał Uwnasut. Lecz po trzystu latach osadnicy zmienili nazwę na Nasutów.

          Tak właśnie powstała ta miejscowość.

          Radek Królik kl.V

           

          Jak powstała wieś Nasutów?

                     Dawno temu na ziemi Lubelskiej żył sobie kowal o imieniu Nastów. Wykuwał on z metalu piękne przedmioty np. ozdobne bramy, podkowy oraz inne niezwykłe rzeczy.

                       Mieszkał w małej drewnianej chatce nad Wzorami. Te stawy nazywają się Wzorami, ponieważ kowal wykuwał na przedmiotach piękne wzory, a w stawie chłodził rozgrzane żelazo. Jedną z najładniejszych bram zainteresował się pewien król. Od razu jego służba kupiła ją i powstało przepiękne ogrodzenie królewskich posiadłości, zwieńczone królewską bramą. Król podziwiał kowala i jego zdolności. Co pewien czas Nastów dostawał zamówienia od króla. Tłumy ludzi zjeżdżały się z każdej strony Polski. Nastów bardzo się na tym wzbogacił. W swoje 84 urodziny zmarł w domku nad Wzorami, w pobliżu lasu. Sąsiedzi urządzili mu piękny pogrzeb, a na mogile ustawili przepiękny krzyż, który Nastów własnoręcznie przygotował, przeczuwając bliską śmierć. Po kilku dniach ten piękny krzyż zniknął, ukradli go miejscowi rabusie.  Szybko jednak spotkała ich zasłużona kara. Gdy pewnego dnia, w czasie burzy nieśli krzyż, by sprzedać go na jarmarku, trafił w nich piorun i spalił ich ciała na popiół. Miejscowi ludzie z powrotem ustawili krzyż na mogile Nasta, a swoją wioskę nazwali Nastów.

                     Mijały lata, krzyż Nasta zardzewiał, przewrócił się i dziś nikt nie wie, gdzie była jego mogiła. Pozostała jednak nazwa wsi. Ludzie przekręcali tę nazwę, aż powstał Nasutów. I tak już zostało. Przez wiele wieków okoliczni kowale próbowali dorównać Nastowi w jego rzemiośle, ale nikomu się to nie udało.

                                                                                     Aneta Rarak kl. V 

           

          Legenda o powstaniu Pożarowa

                  Dawno temu, na początku XX wieku, koło Kocka istniała mała miejscowość. Każdy jej mieszkaniec mówił, że mieszka we Wsi pod Kockiem. Wieś była dobrze ukryta w lesie i drzewa prawie całkowicie ją zasłaniały. Mieszkańcy  mogli korzystać  z dóbr lasu jakie im ofiarował. Chodzili na grzyby, zbierali jagody oraz wycinali drzewa, aby ogrzewać swoje domy i gotować strawę.

                  Mieszkańcy wioski byli biedni, gdyż utrzymywali się z uprawy roli, a okoliczne ziemie nie były zbyt urodzajne, bo bagniste. Ludzie żyli sobie spokojnie w zgodzie i przyjaźni, aż nadeszła I wojna światowa. Rosjanie napadali na okoliczne wioski. Mieszkańcy Wsi pod Kockiem mieli nadzieje, że ich wioski nie znajdą. Niestety stało się inaczej. Pewnego dnia Rosjanie przyszli do wsi i żądali pieniędzy od mieszkańców, a ponieważ ludzie byli biedni i nie mieli czym zapłacić, to Rosjanie podpalili wieś. Drewniane domy, pokryte strzechą, jeden po drugim, paliły się jak pochodnie. Tylko siedem domów się uratowało, z czego jeden  do dzisiaj  jest zamieszkany. Po wojnie wioska  nie mogła się odbudować, gdyż bagniste tereny ciągle były zalewane. Gdy w końcu jej się to udało, Wieś pod Kockiem dostała nazwę Pożarów.

          Dawid Walczewski, kl. V 2014 r.